Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył z powodu przedawnienia sprawę przeciwko Andrzejowi Lepperowi o zniesławienie Włodzimierza Cimoszewicza. W roku 2001 Lepper nazwał Cimoszewicza "kanalią", a jego ojca "zbrodniarzem, który zabijał Polaków". Za ten czyn Lepper został skazany w roku 2005 na pół roku więzienia. W miedzyczasie zmieniło sie jednak prawo i Sąd Najwyższy skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Wydarzenie to pokazuje szczególnie wyraźnie całą absurdalność procesów o zniesławienie. Wyobraźmy bowiem sobie, że obywatel A obrzucił obelgami powszechnie znaną osobistość B . Co może zrobić B ? Po pierwsze może on przejść nad tym do porzadku dziennego, w myśl zasady "psy szczekaja, karawana jedzie dalej". Jest to w większości przypadków najrozsądniejsze podejście, ale wymaga pewnej odporności psychicznej, a czasem może być interpretowane jako przyznanie się do winy. Po drugie może odgryźć się A , starając się możliwie najdokładniej zmieszać go z błotem. Oba te sposoby mają tę zaletę, że najdalej po kilku dniach wszyscy zapomną o całej sprawie.
Istnieje jednak jeszcze trzecia możliwość, najgorsza, jak się okazuje. Znieważony B może wytoczyć A proces o zniesławienie. Wtedy rusza machina prawno-sądowa i sprawa zaczyna żyć własnym życiem. Odbywa się kilka lub nawet kilkanaście rozpraw w kolejnych instancjach. Pomówiony B traci czas, nerwy i pieniądze /n.p. na adwokatów/. Co gorsze jednak, ponieważ B jest osobą znaną, to rozprawy te są relacjonowane przez media, które za każdym razem powtarzają wszystkie obelgi, jakimi obrzucił go A . W efekcie B jest zniesławiany nie raz, ale kilka lub nawet kilkanaście razy, a te wyzwiska utrwalają się w pamięci wszystkich.
Załóżmy teraz, że B wygrał w końcu ten proces. Wyrok, jaki otrzymał A jest na ogół symboliczny i sprowadza się najczęściej do przeproszenia B /te pół roku więzienia dla Leppera to był jednak pewien ewenement/. Przeprosiny po kilku latach nie mogą dać specjalnej satysfakcji, zwłaszcza, że na ogół są sformułowane tak, by dać okazję do ponownego powtórzenia wszystkich obelg pod adresem B . Tak więc wytaczanie takich procesów kompletnie się nie opłaca. Świadczy o tym wymownie sprawa opisana na początku tej notki.