Mijaja już prawie dwa miesiące, dokładnie 59 dni od tragedii smoleńskiej. Przez cały ten czas nieustannie bombardowani jesteśmy różnymi sprzecznymi informacjami na jej temat. Łącznie utworzyły one istną lawinę kłamstw i półprawd, która kompletnie już nas zasypała. Dzisiaj na przykład otrzymaliśmy informację rosyjskiego MAK, o tym, jakoby wszystkie urzadzenia w samolocie TU154M działały prawidłowo. Nietrudno zauważyć, iż jest to sprzeczne z wnioskami z tzw "stenogramów", mówiącymi że stery były zablokowane oraz publikowanymi kilka dni temu opiniami "ekspertów" na temat tego, że silnik samolotu mógł się rozlecieć.
Dwa dni temu wybuchła afera z kartami kredytowymi ukradzionymi ofiarom katastrofy. Wypłacano z nich pieniądze. Przedwczoraj rzecznik rzadu minister Graś obwinił o to funkcjonariuszy OMON-u i milicji, powołując się na dane ABW. Wczoraj pojawiło się ostre dementi MSZ i MSW Rosji, a dzisiaj nagle dowiadujemy się, że czterech żołnierzy Moskiewskiego Okregu Wojskowego przyznało się do kradzieży. I tak jest już od prawie dwóch miesięcy. Najpierw ogłasza się coś, potem temu zaprzecza, by po kilku dniach powrócić do pierwotnej wersji. Najpierw to Lech Kaczyński miał wywierać presję na pilotów, potem Rosjanie temu zaprzeczyli, okazało się to też całkowicie niezgodne ze "stenogramami". Po niedługim czasie powrócono jednak do teorii "presji", tyle, że wywierać miał ją gen. Błasik. Dziś jednak znowu twierdzi się, iż to nie Błasik lecz Kazana był w kokpicie i t.p., it.d....przez 59 dni.
Nie ma tu miejsca by wymienić wszystkie bujdy, jakimi nas karmiono. Wczoraj i przedwczoraj głoszono teorie, że to kontroler lotów podawał fałszywe dane i że radar lotniska był niesprawny. Dzisiaj o tym cicho. Aleksander Ścios twierdzi, że w ogóle nie należy brać pod uwagę żadnych informacji na temat tragedii podawanych po 10-tym kwietnia, bo wszystkie one są elementami starannie zaplanowanej kampanii dezinformacji prowadzonej przez rosyjskie służby specjalne. Być może tak jest, ale należałoby w końcu zadać sobie pytanie: Jakie właściwie mogą być cele tak prowadzonej kampanii kłamstw, komu i czemu ma ona służyć?
Na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się oczywista: Ten cały zamęt służyć ma ukryciu prawdy o rzeczywistych przyczynach nieszczęścia. To prawda, ale trzeba zauważyć, że grobowe milczenie, przerywane jedynie lakonicznymi komunikatami typu "śledztwo trwa" spełniłoby tę rolę równie dobrze. Nie podsycałoby ono nieustannie zainteresowania opinii publicznej tą sprawą i nie skłaniałoby tak wielu osób do samodzielnego dociekania przyczyn katastrofy. Ta lawina kłamstw spowodowała też, że coraz więcej ludzi w Polsce i w Rosji jest przeświadczonych o tym, iż ta katastrofa była zamachem terrorystycznym, za który odpowiedzialność ponosi bezpośrednio Władimir Putin. Czy to było celem tej kampanii?
Niektóre "wrzutki", takie jak słynny film "Koli" ukazujący jakoby dobijanie ofiar katastrofy przez Rosjan, wydają się wręcz obliczone na podsycanie wrogości miedzy Polakami i Rosjanami. Ciekawe jest też to, jak przy okazji śledztwa w tej sprawie nieustannie upokarzany jest polski rząd. Jest on wprawdzie sam sobie winien, bo oddał się całkowicie w ręce Putina poprzez zgodę na wyłącznie rosyjskie śledztwo, ale czy naprawdę interes Rosji polega na tym, by pokazywać całemu światu, jak wredni potrafią być Rosjanie, gdy lekkomyślnie im się zaufa?
Powyższe watpliwości pokazują, że być może wcale nie mamy do czynienia z jedną scentralizowaną kampanią propagandową sterowaną przez Putina, bądź jego otoczenie. Podejrzewam raczej, iż prowadzonych jest kilka akcji dezinformujących prowadzonych przez różne ośrodki związane z rozmaitymi odłamami służb specjalnych Polski i Rosji, korporacjami zawodowymi i grupami nacisku, a także z mediami. Te kampanie kłamstw nakładają się na siebie powodując chaos, który możemy codziennie obserwować.
